Podczas planowania zakupu żywności, która ma charakteryzować się długim okresem przydatności, należy skupić całe pokłady uwagi na sposobie konserwacji. Istnieją dwie metody, które mają na celu spowolnienie psucia się przechowywanej żywności – naturalna oraz chemiczna. W tym tekście uwaga zostanie poświęcona pierwszemu ze sposobów. Powodem nieprzyjemnego zapachu wydobywającego się z popsutego jedzenia są mikroorganizmy, które znajdują się w niezakonserwowanej żywności. Dawne czasy, w których niedostępne były obecne technologie, zaowocowały potrzebą znalezienia sposobu na ochronę żywności przed niepożądanym działaniem drobnoustrojów. Już w starożytności zauważono, że stosowanie kąpieli solankowych pozwala na wydłużenie przydatności mięsa. Z jakich sposobów korzystali nasi przodkowie?
Wołowina w słoiku – dawne alternatywy
Pierwsze próby przeciwdziałania procesowi rozkładu podstawowych składników organicznych datuje się na dawne epoki dziejów ludzkości. Prehistoria odegrała kluczową rolę w działaniach mających na celu wydłużanie czasu przydatności produktów przeznaczonych do konsumpcji. Dawne ludy prawdopodobnie nie zdawały sobie sprawy z tego, w jaki sposób proces wędzenia lub suszenia mięs i ryb może wpływać na wydłużenie ich terminu zdatności do spożycia. Oczywiście ochrona nie była zbliżona do tej znanej z obecnie oferowanych produktów, takich jak konserwa bez konserwantów. W czasach starożytnych zauważono, że wykorzystywanie soli w celu marynowania produktów odzwierzęcych pozwala na dłuższe przechowywanie żywności. Na podstawie odkryć współczesnych archeologów obecnie uważa się, że już w latach 1000–500 p.n.e. Galowie mogli rozumieć szkodliwy wpływ drobnoustrojów oraz bakterii na przechowywaną przez nich żywność. Podgrzewanie mięsa i ryb w marynatach było podwaliną dla obecnie znanych naturalnych procesów konserwujących. Wykorzystywano w tym celu ocet, miód bądź trzcinę cukrową. W celu pozbycia się mikroorganizmów posługiwano się ogniem.
Przygotowywanie konserwy bez konserwantów – historia
Początek rewolucji francuskiej był czasem, w którym armia mierzyła się z problemem braku zapasów oraz zatruć spowodowanych przeterminowaną żywnością. Nagroda w wysokości 12 tysięcy franków oferowana przez francuski rząd okazała się motorem napędowym badań naukowych. Masowy proces produkcyjny wiązał się z potrzebą zastosowania środków konserwujących po to, aby wydłużyć okres przydatności danej konserwy – golonki, szynki lub ryb. Początek rewolucji francuskiej był czasem, który wiele zmienił w sposobie przechowywania żywności za sprawą pierwszych eksperymentów pewnego browarnika. Osobą, o której mowa jest Nicolas Appert – to dzięki niemu obecnie w sklepach dostępne są takie produkty jak wołowina w słoiku. Podstawą tego twierdzenia jest praca naukowa wydana w roku 1810 przedstawiająca działanie procesu apertyzacji, w jej skład wchodził opis empirycznych doświadczeń dotyczący podgrzewania szklanych, zamkniętych butelek w celu zabezpieczenia produktów spożywczych. Apertyzacja polegała na przygotowaniu zalewy, która składała się z cukru i gumy arabskiej. Za sprawą podgrzewania udało się osiągnąć zamierzony efekt, właśnie dzięki temu powstała pierwsza, prosta konserwa, która stanowiła fundament do tego co obecnie można spotkać na sklepowych półkach.
Dawne techniki konserwacji żywności uzależnione były w szczególności od regionu świata, z którego pochodziły, w związku z czym można spotkać się ze sprzecznymi informacjami dotyczącymi tego, kto zapoczątkował ten proces. Odkrycia ubiegłych wieków pozwoliły na rozwój produkcji konserw przeznaczonych na rynek cywilny, niestety nadal wiele produktów zawiera w sobie chemiczne konserwanty, które nie wpływają dobrze na ludzkie ciało i samopoczucie. Chcąc żywić się zdrowo, warto na bieżąco zwracać uwagę na skład oraz proces zabezpieczający wykorzystywany w trakcie ich produkcji. Odkrycia dawnych pokoleń przyczyniły się do tego, że w obecnych czasach nadal można spotkać żywność zakonserwowaną w sposób naturalny przy wykorzystaniu możliwości znanych od tysiącleci.